niedziela, 28 sierpnia 2011

The IT Crowd (2006- )



Moje najnowsze odkrycie -- a właściwie odkrycie Mojej Sista, która mi pokazała ten serial. Jego twórca, Graham Linehan, był współautorem -- razem z Dylanem Moranem -- pierwszej serii "Black Books" i choć "The IT Crowd" nie trzyma równie wysokiego poziomu, to i tak jest bardzo zabawne. Na tyle, że obejrzałam prawie cały serial za jednym zamachem. Są nawet pewne podobieństwa: podobnie jak w "Black Books" mamy tu trójkę bohaterów -- w tym jedną kobietę i jednego Irlandczyka -- obracających się na ogół w dość ograniczonej przestrzeni i pakujących się co chwila w absurdalne sytuacje. Ta ograniczona przestrzeń to w tym wypadku zapomniany, zapuszczony i zepchnięty do piwnic dział IT pewnej dużej, ale nie wiadomo czym się zajmującej firmy, a bohaterowie to tego działu pracownicy: unikający pracy Roy, pełen dziwactw Moss i ich szefowa Jen, niemająca najmniejszego pojęcia o komputerach. A jeżeli czegoś można się z tego serialu nauczyć, to z pewnością tego, że przy problemach ze sprzętem elektronicznym najlepszą radą jest spróbować ów sprzęt wyłączyć i włączyć z powrotem!

Jest to zarazem kolejny serial, który doczekał się remake'u, a nawet dwóch -- amerykańskiego i... niemieckiego! Żaden z nich jednak nie był udany i pierwszy zarzucono po pilocie, a drugi -- po dwóch odcinkach.

Znajomi:
Oprócz wspomnianego wyżej twórcy w zasadzie ich tu nie mam, chyba że w rolach epizodycznych. Chociaż grający Roya Chris O'Dowd zagrał w niedawno u nas wyświetlanym filmie "Druhny" -- ale go nie widziałam -- a także w "The Boat That Rocked" -- ale ten film był tak kiepski (mimo obecności w nim Kennetha), że niewiele z niego pamiętam. Natomiast grający Mossa Richard Ayoade nakręcił film "Submarine", który bynajmniej nie wygląda na komedię. Podobno jest dobry, ale chyba za mało mainstreamowy, żebyśmy mieli możliwość zobaczyć go kiedykolwiek w polskich kinach...

"The IT Crowd" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie (polski tytuł, OMG!)

piątek, 26 sierpnia 2011

Life on Mars (2006-2007)



Serial chyba szczególnie dla miłośników muzyki z lat 70., którą jego twórcy obficie wykorzystują -- począwszy już od tytułu, zaczerpniętego z piosenki Davida Bowie'ego. Jest to mieszanka filmu policyjnego i science fiction. Główny bohater, manchesterski policjant Sam Tyler, ulega wypadkowi i budzi się w roku 1973. Oszalał? Śni w śpiączce? Czy też rzeczywiście przeniósł się w czasie? Oto pytania, które mają trzymać widzów przed ekranem przez dwa sezony tego serialu i trzy -- jego spin-offu, "Ashes to Ashes" (niestety, gdy w końcu dostajemy rozwiązanie zagadki, jest ono rozczarowujące. Przynajmniej moim zdaniem). Zanim wszystko się jednak wyjaśni, przedstawione nam zostaną różnorakie problemy, jakie wynikają ze zderzenia wczesnodwudziestopierwszowiecznego policjanta ze światopoglądem i zwyczajami policjantów z lat 70.: ich ksenofobii, seksizmu i pogardy dla procedur (a częściej po prostu ich braku). Ale przede wszystkim -- zderzenia z szefem policji, pod którego zwierzchnictwo Sam trafia: D. C. I. Gene'a Hunta. Postać to bardzo wyrazista, do której jak ulał pasuje anglosaskie określenie large ham i dla niektórych widzów jest on jedynym powodem, dla którego oglądają ten serial.

Spotkałam się ze skrajnymi opiniami na temat "Life on Mars": jedni zachwycają się pomysłem, bohaterami i nostalgicznie oddaną atmosferą sprzed kilku dekad (ze sposobu ich filmowania można dojść do wniosku, że świat musiał mieć wtedy kolor sepii), inni wkurzają się na zachowanie głównego bohatera i powtarzalność fabuły. Bo rzeczywiście, jest trochę powtarzalna -- schemat przeciętnego odcinka można przedstawić następująco: jest przestępstwo, nasza dzielna ekipa prowadzi dochodzenie, Sam upiera się przy procedurach i politycznej poprawności, Hunt przy swoim policyjnym instynkcie i uprzedzeniach, a na końcu okazuje się, że obaj mieli po trosze rację (no, może z wyjątkiem uprzedzeń). Różnica polega zwykle na tym, który z nich w tym akurat odcinku bardziej. Wszystko to jeszcze przeplatane halucynacjami (?) Sama, w których słyszy rok 2006. Sprawia to, że być może "Life on Mars" lepiej by się sprawdziło jako film niż serial. Mimo tych niedociągnięć jednak podobało mi się: atmosfera, postaci, zagadka, co się właściwie z Samem dzieje, stopniowe docieranie się jego szorstkiej relacji z Gene'em Huntem. I manchesterski akcent bohaterów:)

Również tym razem powstał amerykański remake. Nie usprawiedliwia go nawet obecność Harveya Keitela.

Znajomi:
Główną rolę Sama Tylera gra znany nam już z "Doktora" i "State of Play" John Simm, Gene'a Hunta zaś -- Philip Glenister (młodszy brat Roberta), którego też mieliśmy okazję zobaczyć w "State of Play" -- też grał tam zresztą policjanta. A poza tym w mniejszych rolach zobaczyć tu można m.in. Marca Warrena ("Hustle").

"Life on Mars" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

Parodia

wtorek, 23 sierpnia 2011

Being Human (2008-2013)



Jeśliby chciało się ulec obecnej modzie na wampiry i wilkołaki i obejrzeć choć jedną produkcję o tej tematyce, dlaczego nie wybrać czegoś brytyjskiego? Jest to przynajmniej jakaś minimalna gwarancja, że zachowany zostanie pewien poziom, a całość nie zamieni się w wizualizacje fantazji dojrzewających dziewcząt. Rozwiązaniem jest "Being Human", serial o trójce młodych -- przynajmniej z wyglądu -- ludzi, którzy wspólnie wynajmują dom na przedmieściach Bristolu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że trójką tą jest wampir, wilkołak i duch. Od świata nie chcą niczego więcej ponadto, żeby pozwolił im wieść spokojne, wegetariańskie życie, a w zamian za to oni również gotowi byliby zostawić świat w spokoju. Niestety, w praktyce okazuje się to problematyczne i starania bohaterów, żeby żyć normalnie -- tytułowe bycie człowiekiem -- są często prawdziwą walką.

Podobno oryginalnie serial ten nie miał wcale mieć elementów paranormalnych -- trójka bohaterów miała być: seksoholikiem, agorafobem i osobą mającą problemy z opanowaniem agresji. Dopiero później twórca, Toby Whithouse, zamienił ich na to, co uważał za najbliższe paranormalne odpowiedniki: wampira, ducha i wilkołaka. Najpierw nakręcono pilota "Being Human" (który, szczerze mówiąc, nieszczególnie mi się spodobał), po którym w koncepcji dokonano znacznych zmian: wymieniono niemal wszystkich aktorów, zmieniono charakter wielu postaci i klimat -- właściwie rozpoczęto serial od nowa, wykorzystując niektóre wątki z pilota. Tak więc jego znajomość nie jest konieczna dla zrozumienia reszty serialu. No i muszę powiedzieć, że po zmianach "Being Human" dużo bardziej przypadło mi do gustu. Choć poziom ma nierówny, na przykład pierwsza seria jest, według mnie, najlepsza z trzech dotychczas nakręconych. Jaka będzie seria czwarta, zważywszy na poważną zmianę w postaci [spoiler]wyeliminowania jednego z głównych bohaterów[/spoiler], czas pokaże.

Amerykanie zrobili własną wersję tego serialu, ale nie widziałam i jakoś zupełnie nie mam ochoty.

Znajomi:
Twórca serialu, Toby Whithouse, pisał odcinki "Doktora", "Torchwood" i "Hotelu Babylon". Z trójki głównych aktorów dwoje pojawiło się w "Doktorze": Lenora Crichlow w odcinku "Gridlock", a Russell Tovey w "Voyage of the Damned" (i na chwilę w "The End of Time"); zagrała tam również (również w "The End of Time", ciężko poznać pod obfitą charakteryzacją) dołączająca do tej trójki później Sinead Keenan. Natomiast trzeciego -- Aidana Turnera -- zobaczyć będzie można w przyszłym roku na dużym ekranie w "Hobbicie" jako Kiliego.

Niestety, w wyniku zmiany koncepcji jego postaci z serialu wyleciał Adrian Lester (Mickey z "Hustle") i można go zobaczyć jedynie w pilocie. No i oczywiście, jak zwykle, różni znajomi przewijają się od czasu do czasu w tle: na przykład niejaki Dean Lennox Kelly (1x01 i 1x02), który grał samego Williama Szekspira w "Doktorze" albo Nicola Walker (3x05), czyli Ruth ze "Spooks".

"Being Human" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

Oficjalna strona

Pierwszy odcinek na YT

piątek, 19 sierpnia 2011

Hotel Babylon (2006-2009)





Jeżeli któryś z Czytaczy, obejrzawszy na przykład taki "Hustle", zatęskni do widoku ludzi zawsze glamour, nienagannie ubranych, umalowanych, wyprasowanych i uczesanych (widok takich właśnie mężczyzn -- no, może z wyjątkiem umalowania -- jest szczególnie pożądany przez polskie kobiety, z racji rażącego ich niedoboru w otaczającej nas rzeczywistości), może pooglądać sobie "Hotel Babylon". Opowiada on o pracownikach pięciogwiazdkowego hotelu w Londynie, w którym dzieją się najdziwniejsze rzeczy: bogaci i przyzwyczajeni do luksusu goście wyczyniają rozmaite ekscesy, a pracownicy, dbając o dobre imię hotelu i licząc na owych gości lojalność, dyskretnie je ukrywają. Albo i równie dyskretnie się mszczą, gdy ktoś im za bardzo zajdzie za skórę -- wszystko tu się może zdarzyć, byle tylko zachować nienaganną, pięciogwiazdkową fasadę. Tak przynajmniej wygląda życie w tego rodzaju przybytkach jeżeli wierzyć Imogen Edwards-Jones i anonimowemu współautorowi, na których książce oparto serial, a którzy ponoć pisali o tym, czego sami w podobnym hotelu doświadczyli.

Są tacy, którzy twierdzili, że polsatowski "Hotel 52" oparty jest luźno na "Hotelu Babylon", jednak sami twórcy polskiego serialu temu zaprzeczają. Próbowałam zresztą go kiedyś oglądać, ale nie przebrnęłam nawet przez pierwszy sezon...

Znajomi:
Wzmianka o "Hustle" na początku była tym bardziej uzasadniona, że mamy tu kilkoro hustlowych aktorów: chociażby grającego główną rolę Maxa Beesleya, który w "Hustle" wystąpił (odcinek 2x05) jako wiarołomny mąż Stacie, albo Tamzin Outhwaite, która [spoiler]nie dała się oszukać[/spoiler] w odcinku 1x05. W trzecim sezonie serialu do ekipy dołącza też Alexandra Moen, czyli Lucy Saxon z "Doktora". Natomiast wśród gości pojawiających się w hotelu zobaczymy też między innymi Johna Barrowmana (kapitan Jack -- odcinek 3x06), Jamesa Lance'a (Jamie z "Absolute Power" i Richard ze "Spaced" -- 3x06), Marka Heapa (Brian ze "Spaced" -- 2x04), Tony'ego Robinsona (Baldrick z "Czarnej Żmii" -- 4x03), a nawet Alexis we własnej osobie, czyli Joan Collins (1x07).

"Hotel Babylon" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

Pierwsza część na YT

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

State of Play (2003)


Wyśmienity thriller polityczny. Kombinujący politycy, drążący dziennikarze śledczy, zakulisowe zagrania, wielki biznes, relacje międzyludzkie... Świetny scenariusz, świetne wykonanie. Parę lat temu Amerykanie nakręcili remake w postaci filmu kinowego pod tym samym tytułem -- nie widziałam, ale czytałam, że ponoć też był dobry, choć nie aż tak, jak oryginał. Częściowo to pewnie nawet nie wina twórców filmu, w końcu wątków i bohaterów nie da się tak dobrze rozwinąć w 130-minutowym filmie jak w sześcioodcinkowym serialu. Ale tak czy inaczej -- czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach wolałby Russella Crowe'a od Johna Simma albo Bena Afflecka od Davida Morrisseya...? (No, Helen Mirren zamiast Billa Nighy to jeszcze jest do przyjęcia:))

Znajomi:
Serial wyreżyserował David Yates i jest w nim cała masa znanych, również z dużego ekranu, twarzy: Bill Nighy, James McAvoy czy Kelly Macdonald, na przykład. A także John Simm, David Morrissey, Marc Warren, Philip Glenister. I inni.

"State of Play" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

sobota, 13 sierpnia 2011

Scrubs (2001-2010)



Żeby nie było, że wciąż tylko brytyjskie i brytyjskie, czuję, że raz na jakiś czas powinnam polecić coś zza oceanu. Chociaż wiem, że prawdopodobnie duża część Czytaczy akurat ten serial zna, tym bardziej, że wyświetlają (bądź wyświetlali, nie jestem na bieżąco z programem telewizyjnym) go w Polsce, na kanale Comedy Central, pod tytułem "Hoży doktorzy" - wciąż nie mogę się zdecydować, czy ten tytuł to objaw geniuszu, czy idiotyzmu... No ale cóż, jest to jeden z niewielu amerykańskich seriali, jakie mogę z czystym sumieniem polecić, na dodatek niedawno sobie o nim przypomniałam, gdy trafiłam na niego zapując po kanałach (traf chciał, że było to na niemieckim kanale, a zatem również z niemieckim dubbingiem), a więc o nim piszę. W końcu skoro już zrobiłam tag "amerykańskie", muszę go czymś wypełnić...

Jak obydwa tytuły - polski i amerykański - wskazują, jest to przedstawiciel popularnego gatunku seriali medycznych, a jak dodatkowo sugeruje tytuł polski - jest to serial komediowy. Choć nie brak w nim i elementów poważnych czy gorzkich, w końcu rzecz dzieje się w szpitalu, a w szpitalach nie zawsze jest wesoło. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem serialu jest J.D., na początku serialu świeżo upieczony absolwent medycyny, podejmujący właśnie pierwszą praktykę w szpitalu Sacred Heart. J.D. jest młodzieńcem wrażliwym i obdarzonym bogatym życiem wewnętrznym, co czyni go dobrym narratorem, wszak ludzie wrażliwi mają zwykle więcej i ciekawszych rzeczy do powiedzenia na temat otaczającego świata niż inni.

Razem z J.D. praktykę w Sacred Heart zaczynają w tym samym czasie jego najlepsiejszy na świecie kumpel Turk i obdarzona własnym zestawem dziwactw i neuroz Elliot, natomiast na miejscu przyjdzie im się zmierzyć m.in. z: pielęgniarką Carlą, sprawiającą wrażenie jakby najlepiej ze wszystkich orientowała się, co właściwie dzieje się w szpitalu, niespecjalnie przejmującym się dobrem pacjentów i personelu ordynatorem doktorem Kelso, cynicznym, kolczastym w stosunkach z bliźnimi doktorem Coxem czy nieco psychopatycznym woźnym, który od pierwszego odcinka poczuje do naszego bohatera głęboką, a niewyjaśnioną nienawiść. Większość zachowań woźnego jest zresztą niewyjaśniona, postać to bowiem wysoce surrealistyczna. Taki też czasem bywa czasami cały serial, szczególnie gdy zajmuje się zgłębianiem toku myślenia narratora i wizualizacjami jego, dość częstych, fantazji. A czasami znów skręca w stronę zupełnej powagi, szczególnie przy co cięższych przypadkach pacjentów. I w tym (między innymi) urok tego serialu.

Nakręcono osiem serii "Scrubs", po czym dokręcono jeszcze jedną, słabszą i pozbawioną części ważnych bohaterów (a innymi, w tym samym J.D., pojawiającymi się tylko od czasu do czasu). Pod względem, nazwijmy to artystycznym, ta dodatkowa seria była pomysłem zupełnie chybionym, co chyba zresztą odbiło się w oglądalności, bo po niej serial już zarzucono.

Znajomi:
Odtwarzający główną rolę (i reżyserujący niektóre odcinki) Zach Braff zdobył w pewnym momencie uznanie dzięki nakręceniu filmu "Garden State". A grający doktora Coxa John C. McGinley to już w ogóle ma na koncie sporo ról filmowych. Poza tym w serialu pojawiały się od czasu do czasu gościnnie jakieś mniej lub bardziej znane twarze, np. Colin Farell, Brendan Fraser czy Michael J. Fox.

"Scrubs" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

środa, 10 sierpnia 2011

Bill Bailey



Było już o Dylanie Moranie, to trzeba się zająć i drugim z komików z "Black Books", tym bardziej, że wspomniałam go przy okazji "Spaced". Bill Bailey, bo o nim mowa, jest człowiekiem obdarzonym nie tylko poczuciem humoru, ale i dużym talentem muzycznym (ma słuch absolutny) -- co objawił zresztą w odcinku 2x01 "Black Books", w którym to gra na fortepianie na żywo, na planie, nie uciekając się do nagrań z playbacku. Stąd w czasie jego stand upów na scenie otacza go mnóstwo instrumentów, z których obficie korzysta -- jego programy składają się bowiem, oprócz tradycyjnych żartów opowiadanych, również z żartów muzycznych: od efektów dźwiękowych po piosenki. A te programy to między innymi:

Cosmic Jam
Bewilderness
Part Troll
Tinselworm
Remarkable Guide to the Orchestra
Dandelion Mind (który grał w Londynie akurat jak tam ostatnio byłam, ale znów poskąpiłam na bilet) oraz:
Is it Bill Bailey? (raczej cykliczny program telewizyjny ze skeczami -- w których oprócz tytułowego bohatera występuje czasem m.in. Simon Pegg -- niż typowy stand up).













I jeszcze coś ze specjalną dedykacją dla fanów "Doktora":



poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Wallander (2008- )



Do zajęcia się tematem niniejszego serialu skłoniła mnie Czytaczka Kolleander, która niedawno go obejrzała i była uprzejma się na jego temat wypowiedzieć na moim pierwszym blogu.

Z racji mojego skandynawistycznego wykształcenia można by się spodziewać, że zostanę fanką tak modnych ostatnio skandynawskich kryminałów. A jednak z jakiegoś powodu tak nie jest -- i żebym się takowym zainteresowała musi to być albo "Detektyw Blomkvist" Astrid Lindgren (już od dawna utrzymuję, że to jeden z najciekawszych spośród skandynawskich kryminałów), albo coś napisanego przez Håkona Nessera (niestety, nadal mało tłumaczonego na polski), albo muszą go zekranizować Brytyjczycy. I to jeszcze na dodatek z jednym z moich ulubionych aktorów, Kennethem Branaghiem, w głównej roli. O serialu pisałam już na moim pierwszym blogu, więc zamiast się powtarzać, odeślę do odpowiedniego wpisu tamże: oto on. Pod nim rozwinęła się dyskusja na temat.

Znajomi:
Przede wszystkim Kenneth, którego fanką jestem, odkąd, dawno, dawno temu, obejrzałam jego "Hamleta". Którego oczywiście również przy okazji polecam (jak i inne Kennethowe adaptacje Szekspira, może najmniej "Stracone zachody miłości"). Choć nie da się ukryć, że trzeba mieć do niego trochę cierpliwości i samozaparcia (ale zawsze można wybrać wersję skróconą).

"Wallander" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

A tu jeszcze na temat skandynawskich kryminałów ogółem, również na moim pierwszym blogu. I na koniec -- piękna piosenka z czołówki:



P.S. Przypadkiem właśnie dzisiaj wyczytałam w Dagens Nyheter, że kręcą trzy nowe odcinki: jeden na podstawie powieści "Hundarna i Riga", drugi -- "Innan frosten" i trzeci nieoparty na żadnej z powieści Mankella.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Spaced (1999-2001)



Team Simon Pegg - Nick Frost - Edgar Wright może być Czytaczom znany z komedii, w których parodiują różne gatunki filmowe: np. horrory o zombie w "Shaun of the dead" czy kino sensacyjne w "Hot Fuzz" (ten pierwszy stanowi też rzadką okazję, gdzie można zobaczyć uczesanego Dylana Morana!). Zanim jednak panowie zabrali się za kręcenie tych filmów, nakręcili (razem z Jessicą Stevenson) serial, w którym robią mniej więcej to samo, tzn. parodiują różne rzeczy. Prawdziwa to gratka dla miłośników kultury popularnej, a przy okazji świetna zabawa.

Głównymi bohaterami "Spaced" są Tim i Daisy, którzy spotykają się na początku serialu i postanawiają wynająć razem mieszkanie. On jest początkującym rysownikiem, pracującym w sklepie z komiksami, grającym w gry komputerowe, pragnącym zemsty na facecie, który odbił mu dziewczynę i zmagającym się z traumą po obejrzeniu "Mrocznego widma". Ona jest aspirującą, ale niezbyt pracowitą pisarką, bezskutecznie poszukującą pracy. I oni, i otaczający ich ludzie (stary kumpel Tima Mike, koleżanka Daisy Twist, właścicielka mieszkania Marsha, sąsiad-artysta Brian) to banda oryginałów, żeby wręcz nie powiedzieć: dziwaków, których właściwie każda życiowa perypetia stanowi pretekst do parodii a to "Gwiezdnych wojen", a to "Matriksa", a to kina sensacyjnego, akcji, sf, horrorów i czego tam dusza zapragnie.

Znajomi:
Twórcy "Spaced", zdaje się, są dobrymi znajomymi twórców "Black Books". Tak przynajmniej można sądzić po tym, jak wielu aktorów wymienia się między tymi dwoma serialami (a także różnymi filmami, w których jedni czy drudzy grają). Na przykład trójka głównych aktorów "Spaced" - Simon Pegg, Jessica Stevenson, Nick Frost - pojawiła się odpowiednio w odcinkach 3x01, 2x05 i 1x05 "Black Books". Zobaczyć też tam można było Petera Serafinowicza, w "Spaced" grającego obdarzonego niezwykle głębokim głosem arcywroga Tima, a w "Black Books" - znajomego Fran, tym właśnie głębokim głosem czytającego prognozę pogody w odcinku 1x05, co spotkało się tam z jej wielkim, hmmm, entuzjazmem... Tak się składa, że podkładał on też głos pod niejakiego Dartha Maula w znienawidzonym przez Tima "Mrocznym widmie". Zaś Bill Bailey, czyli Manny z "Black Books", tutaj pojawia się jako szef Tima imieniem Bilbo (jak na ironię, w "Black Books" było odwrotnie: to Pegg grał jego szefa).

Tradycyjnie nie brak też akcentów doktorowych, jako że w "Doktorze" pojawili się zarówno Simon Pegg ("The Long Game"), jak i Jessica Stevenson, a właściwie w tym czasie już Jessica Hynes (odcinki "Human Nature" i "The Family of Blood"). Poza tym w epizodach zobaczyć tu możemy m.in. Johna Simma (Master z "Doktora"), Marka Gatissa (aktor, scenarzysta, producent maczający palce np. w "Doktorze" i "Sherlocku"), Kevina Eldona ("I'll tell you who I am! I'm... The Cleaner." Pojawił się też w "Hustle") czy Jamesa Lance'a (Jamie z "Absolute Power").


wtorek, 2 sierpnia 2011

Absolute Power (2003-2005)



Fanów twórczości i odtwórczości Stephena Fry'a, zwanego przez niektórych pieszczotliwie Fryckiem, jest zapewne niemało. I bardzo słusznie! Oto kolejny serial dla nich. Frycek gra tu współwłaściciela agencji PR, człowieka, jak chyba większość granych przez niego postaci, wysoce inteligentnego, ale też, jak chyba mniejszość, bezwzględnego i mało przejmującego się etyką. Jego spin doctor jest mistrzem w swoim fachu, potrafiącym sprzedać wszystkich i wszystko. To właśnie tytułowa władza absolutna, której bohaterowie serialu - starsi i młodsi pracownicy agencji - są doskonale świadomi, ale w różnym stopniu gotowi z niej korzystać: w zależności od wyregulowania ich moralnych kompasów i stopnia zdeterminowania.

"Absolute Power" oryginalnie wymyślono jako serial radiowy, dopiero później, z niewielkimi zmianami, przeniesiono na ekran telewizyjny. W zasadzie jedyny zarzut, jaki można mieć wobec tego serialu, to to, że nieznajomość brytyjskich celebrytów i osobistości życia politycznego może nieco utrudniać odbiór - ale nie na tyle, żeby odebrać całą przyjemność oglądania.

Znajomi:
Stephen Fry, obviously. I różni pomniejsi znajomi przewijający się w tle. Na przykład, jeśliby kogoś ciekawiło, jak się podstarzał Wickham z wersji "Dumy i uprzedzenia" z 1995...

"Absolute Power" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie