Jak wiadomo, rzadko mi się zdarza sięgać po polskie seriale. Dla tego zrobiłam wyjątek, bo dzieje się w moich okolicach -- w rodzinnej Gdyni i ukochanym Helu -- co tak rzadko zdarza mi się oglądać na ekranie. W końcu jak często mam szansę się czepiać, że w jednym ujęciu widzimy bohatera idącego w jedną stronę, a w następnym, chwilę potem, jest po przeciwnej...?
"Zbrodnia" (cóż za szalenie oryginalny tytuł, swoją drogą...) jest remakiem pierwszego sezonu szwedzkiego serialu "Morden i Sandhamn", który z kolei jest adaptacją powieści kryminalnej Viveki Sten "I de lugnaste vatten". Nie znam żadnej z wyjściowych pozycji, dlatego nie będę porównywać. Jednak szwedzki rodowód jest tu widoczny, mimo ciekawego pomysłu zaadaptowania historii do polskich warunków: na przykład każdy bohater ma domek letniskowy, a bohaterowie wciąż podróżują gdzieś łódkami, statkami i motorówkami (gdyby to naród szwedzki zamieszkiwał południowe wybrzeże Bałtyku, bardzo prawdopodobne, że głównym sposobem komunikacji między Półwyspem Helskim a miastami nad Zatoką Gdańską byłaby komunikacja morska. Że jednak zamieszkują je lądolubni Polacy, z Gdyni do Helu dostać się jest znacznie łatwiej samochodem). Z drugiej strony, twórcy polskiej wersji poczynili pewne wysiłki w celu wykorzystania lokalnych elementów, na przykład militarnej przeszłości Helu i wszechobecnych tam bunkrów. A Gdynia jest filmowana tak, żebyśmy ani na chwilę nie zapomnieli, że jesteśmy nad morzem: w niemal każdym ujęciu widać jeżeli nie je same, to chociaż dźwigi portowe lub przynajmniej Sea Towers. No tak, pokażmy widzowi z głębi lądu egzotykę!
Co do fabuły serialu, to jest ona mocno taka sobie. Mam szczerą nadzieję, że prawdziwi gdyńscy policjanci nie pracują tak, jak ci przedstawieni na ekranie. Nasz główny bohater, pan pożal się Boże komisarz, jest ostatnią ciapą, która ze względu na psychiczne rozsypanie w ogóle nie powinna być dopuszczona do tego rodzaju pracy, jest niesubordynowany i nie umie pracować w zespole ani wyszukiwać elementarnych dla śledztwa informacji oraz wyznaje złotą zasadę wszystkich ekranowych twardzieli: "prawdziwy mężczyzna nigdy nie prosi o wsparcie". Nie jest więc jakimś szczególnym zaskoczeniem, że wszystkich ważnych dla śledztwa odkryć dokonuje nie on, ale jego szkolna koleżanka, nieszczęśliwa żona bogatego gdyńskiego biznesmena o gwałtownej i niesympatycznej naturze. I właściwie to ona rozwiązuje zagadkę. Mam nadzieję, że po zakończeniu akcji serialu rzuci męża i założy prywatną agencję detektywistyczną, albo wstąpi do policji, żeby ją nauczyć, jak się rozwiązuje sprawy kryminalne bez wpadek na każdym kroku.
Podsumowując, serial wart obejrzenia tylko ze względu na krajobrazy.
"Zbrodnia" na:
IMDb
Filmwebie
Wikipedii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz