Filmy o Kapitanie Ameryce nie są moimi ulubionymi z serii o Marvelowskich superbohaterach. To jednak nie zniechęciło mnie od sięgnięcia po serial skupiający się na głównej bohaterce żeńskiej pierwszego z tych filmów, Peggy Carter. Głównie dlatego, bo, jak wiadomo, brak jest dobrych seriali z żeńskimi bohaterkami, a już szczególnie w tym gatunku. Jak się jednak wkrótce okazało, serial ten ma również sporo innych zalet.
Ale po kolei. Agentka Peggy Carter po zakończeniu wojny pracuje w tajnej agencji Strategic Scientific Reserve, gdzie jest otoczona prawie wyłącznie seksistowskimi bucami traktującymi ją jak sekretarkę. Nic dziwnego, że, spragniona akcji i uznania dla swoich umiejętności, gdy jej stary znajomy, miliarder-wynalazca Howard Stark zwraca się do niej z prośbą oczyszczenia jego imienia z zarzutu zdrady i sprzedaży swoich śmiercionośnych wynalazków obcym siłom, Peggy przystaje na tę propozycję. Do pomocy Howard zostawia jej swojego lokaja, Edwina Jarvisa, który z jednej strony jest niezwykle "brytyjski", ale też z drugiej, po swojemu, spragniony przygód. W ciągu ośmiu odcinków agentka Carter i Jarvis będą ścigać złoczyńców, próbować oczyścić Howarda z zarzutów sprzedaży broni wrogim siłom, a także przeciwstawiać się seksizmowi w miejscu pracy.
Wszystko to jest nakręcone w sposób przywodzący na myśl raczej film pełnometrażowy niż serial: widać dużą dbałość i pieniądze, które weszły w stworzenie tego świata superbohaterskiej wersji lat 50. Fabuła jest świetna, z odpowiednią dozą intrygi, akcji, dowcipu i nawet odrobiny tematów społecznych. Ogółem rzecz jak najbardziej godna polecenia, nawet nie dla fanów Kapitana Ameryki. Dlatego cieszę się, że, mimo że twórcy z początku planowali tylko jedną serię, wygląda na to, że czeka nas kontynuacja.
"Agent Carter" na:
3 komentarze:
Witam, chciałem tylko wyrazić szacunek dla autorki.
Szukając informacji o Prawie Junta natrafiłem na ten blok i po zaledwie trzech wpisach jestem zachwycony. Być może ośmielę się zapytać o kilka rzeczy, gdyż sam obecnie znajduję się w Danii i widzę dużo podobieństw do modelu Szwedzkiego. A i pisarstwo autorki stoi na wysokim poziomie.
W każdym razie - wyrazy uszanowania.
Krzysztof.
Chodzi mi oczywiście o wcześniejszy blog "Dygresje" :-)
Dziękuję za miłe słowa. Jak się domyślam, chodziło o prawo Jante? W każdym razie, zapraszam do komentowania i ewentualnego zadawania pytań - pod odpowiednimi wpisami.
Pozdrawiam
M.
Prześlij komentarz