piątek, 7 marca 2014

Harvey (1950)


W kąciku staroci i klasyków dzisiaj opowieść, która swój tytuł bierze od tego z jej bohaterów, którego nie tylko nigdy nie widzimy na ekranie, ale którego istnienia nawet nie jesteśmy pewni. Jeżeli wierzyć głównemu bohaterowi filmu i sztuki, na podstawie której go oparto, Elwoodowi P. Dowdowi, Harvey to wielki królik i jego najlepszy przyjaciel, który towarzyszy mu stale w domu i wędrówkach po mieście, z którym przesiaduje w barach i prowadzi rozmowy, ku konsternacji przechodniów i rozpaczy rodziny -- kłopot bowiem w tym, że oprócz Elwooda nikt Harveya nie widzi ani nie słyszy.

Spośród wielu świetnych kwestii, które padają w tym filmie -- pełnym dialogów zarówno błyskotliwych, jak i poruszających -- ta zapadła mi w pamięć od pierwszego oglądania:* "Years ago my mother used to say to me," -- mówi Elwood do uznanego psychiatry -- "she'd say, 'In this world, Elwood, you must be (...) oh so smart or oh so pleasant.' Well, for years I was smart. I recommend pleasant. You may quote me." Kryje się w niej streszczenie filmu i zarazem jego morał. Elwood swoim podejściem do świata pełnym optymizmu i przyjaznych uczuć, zawsze zakładającym u innych dobrą wolę i pałającym szczerą chęcią ich zadowolenia i zaspokojenia ich pragnień, jest dla otoczenia najzupełniej rozbrajający. Skonfrontowani z tym dobrodusznym człowiekiem i jego niewidzialnym przyjacielem uznają go za niespełna rozumu, wpadają w desperację (jak siostra Elwooda), próbują jego zachowanie racjonalizować (jak młody psychiatra), albo są po prostu zbici z tropu -- ale zmieniają się. I prawie wszyscy, prędzej czy później, mu zazdroszczą. Choć Elwood uchodzi za szalonego, wydaje się najmądrzejszym z bohaterów tej opowieści. Jest to film niezwykle ciepły i optymistyczny, a przy tym błyskotliwy i zabawny.

* Nawet mimo że jestem zupełnie niezdolna do wprowadzania jej w życie.

Znajomi:
Główną rolę gra -- świetnie -- James Stewart.

"Harvey" na:

Brak komentarzy: