"Green Wing" to sitcom o szpitalu -- ale nie medyczny, bo pacjentów i ich problemów zdrowotnych nie zobaczymy tu prawie wcale. Z rzadka tylko przewijają się na trzecim czy czwartym planie, akcja zaś koncentruje się na pracownikach szpitala i ich życiowo-sercowo-łóżkowych perypetiach, nieraz bardzo dziwacznych. Bo serial to z tych absurdalnych, z galerią postaci i ich zachowań od prawie normalnych, przez posiadających różne dziwactwa, z lekka stukniętych po zupełnie odjechane. Jak Czytacze wiedzą, lubię absurdalny, brytyjski humor; lubię też cięte dialogi i odjechane pomysły. Wszystko to znaleźć można w tym serialu i pod tymi względami przemawia on do mnie i do moich gustów. Co z drugiej strony do mnie nie przemawia, to humor oparty na wyśmiewaniu się z czyjejś życiowej ciapowatości, "zabawnych" nieporozumieniach, stereotypach i molestowaniu seksualnym bohaterów obojga płci. Nie wywołuje też mojego entuzjazmu wyglądający chyłkiem zza fabuły, mimo pozornego obyczajowego wyzwolenia, dość konserwatywny światopogląd. Innymi słowy: poziom humoru, jak i całego serialu, jest dość nierówny. Mimo to jednak rzecz jest wciągająca.
Ciekawostką jest to, że serial kręcono w prawdziwym szpitalu, a właściwie dwóch, nie przerywając ich zasadniczej pracy. Poza tym, część scen jest improwizowana.
Zwiastuna nie znalazłam, więc tylko zalinkuję coś w rodzaju best of.
Znajomi:
Obsada "Green Wing" jest w zasadzie mieszanką obsad "Black Books", "Spaced", "Twenty Twelve" i "Mirandy", z tylko kilkoma domieszkami spoza tej listy. Że wspomnę chociażby Tamsing Greig, czyli Fran z "Black Books".
"Green Wing" na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz