wtorek, 1 listopada 2011

Tim Minchin


Tim Minchin wprawdzie uprawia twórczość zwaną stand upem, ale nie da się ukryć, że przez większą część swoich programów siedzi -- przy fortepianie. Bo programy te składają się w większości z piosenek, do których sam sobie akompaniuje (dlatego też jego programy wydawane są zarówno w formie DVD, jak i albumów muzycznych). Oprócz fortepianu elementami jego image'u -- wypracowanego, gdy Minchin zdał sobie sprawę, że samymi piosenkami świata nie zawojuje, musi się jeszcze czymś wyróżnić -- należą starannie potargane włosy (naturalnie ma pocieszne loczki!), gruba warstwa eyelinera i brak butów (tylko od tego ostatniego robi czasem wyjątki). A także wyśmiewanie się z kreacjonistów, religii, ludzi wierzących w homeopatię i kogo tam jeszcze Tim nie lubi. Mam ambiwalentny stosunek do jego twórczości -- bo i ta twórczość jest dość nierówna: obok tekstów błyskotliwie inteligentnych i cudownie cynicznych są takie, które mnie niespecjalnie śmieszą, a czasem wręcz przekraczają, moim zdaniem, granice dobrego smaku. Podobnych wątpliwości nie ma, zdaje się, Moja Sista, która Tima lubi na tyle, że gotowa była dla niego pojechać do Londynu, żeby tam zobaczyć jego występ na żywo. A nawet nie tylko była gotowa, ale wręcz to zrobiła i przywiozła mi w prezencie torbę z Timowym nadrukiem:)











Minchin zajmuje się też różnymi innymi formami twórczości scenicznej, kabaretowej czy telewizyjnej -- jak ktoś ciekaw, może sobie poczytać na jego oficjalnej stronie.

Brak komentarzy: