Żeby nie było, że wciąż tylko brytyjskie i brytyjskie, czuję, że raz na jakiś czas powinnam polecić coś zza oceanu. Chociaż wiem, że prawdopodobnie duża część Czytaczy akurat ten serial zna, tym bardziej, że wyświetlają (bądź wyświetlali, nie jestem na bieżąco z programem telewizyjnym) go w Polsce, na kanale Comedy Central, pod tytułem "Hoży doktorzy" - wciąż nie mogę się zdecydować, czy ten tytuł to objaw geniuszu, czy idiotyzmu... No ale cóż, jest to jeden z niewielu amerykańskich seriali, jakie mogę z czystym sumieniem polecić, na dodatek niedawno sobie o nim przypomniałam, gdy trafiłam na niego zapując po kanałach (traf chciał, że było to na niemieckim kanale, a zatem również z niemieckim dubbingiem), a więc o nim piszę. W końcu skoro już zrobiłam tag "amerykańskie", muszę go czymś wypełnić...
Jak obydwa tytuły - polski i amerykański - wskazują, jest to przedstawiciel popularnego gatunku seriali medycznych, a jak dodatkowo sugeruje tytuł polski - jest to serial komediowy. Choć nie brak w nim i elementów poważnych czy gorzkich, w końcu rzecz dzieje się w szpitalu, a w szpitalach nie zawsze jest wesoło. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem serialu jest J.D., na początku serialu świeżo upieczony absolwent medycyny, podejmujący właśnie pierwszą praktykę w szpitalu Sacred Heart. J.D. jest młodzieńcem wrażliwym i obdarzonym bogatym życiem wewnętrznym, co czyni go dobrym narratorem, wszak ludzie wrażliwi mają zwykle więcej i ciekawszych rzeczy do powiedzenia na temat otaczającego świata niż inni.
Razem z J.D. praktykę w Sacred Heart zaczynają w tym samym czasie jego najlepsiejszy na świecie kumpel Turk i obdarzona własnym zestawem dziwactw i neuroz Elliot, natomiast na miejscu przyjdzie im się zmierzyć m.in. z: pielęgniarką Carlą, sprawiającą wrażenie jakby najlepiej ze wszystkich orientowała się, co właściwie dzieje się w szpitalu, niespecjalnie przejmującym się dobrem pacjentów i personelu ordynatorem doktorem Kelso, cynicznym, kolczastym w stosunkach z bliźnimi doktorem Coxem czy nieco psychopatycznym woźnym, który od pierwszego odcinka poczuje do naszego bohatera głęboką, a niewyjaśnioną nienawiść. Większość zachowań woźnego jest zresztą niewyjaśniona, postać to bowiem wysoce surrealistyczna. Taki też czasem bywa czasami cały serial, szczególnie gdy zajmuje się zgłębianiem toku myślenia narratora i wizualizacjami jego, dość częstych, fantazji. A czasami znów skręca w stronę zupełnej powagi, szczególnie przy co cięższych przypadkach pacjentów. I w tym (między innymi) urok tego serialu.
Nakręcono osiem serii "Scrubs", po czym dokręcono jeszcze jedną, słabszą i pozbawioną części ważnych bohaterów (a innymi, w tym samym J.D., pojawiającymi się tylko od czasu do czasu). Pod względem, nazwijmy to artystycznym, ta dodatkowa seria była pomysłem zupełnie chybionym, co chyba zresztą odbiło się w oglądalności, bo po niej serial już zarzucono.
Znajomi:
Odtwarzający główną rolę (i reżyserujący niektóre odcinki) Zach Braff zdobył w pewnym momencie uznanie dzięki nakręceniu filmu "Garden State". A grający doktora Coxa John C. McGinley to już w ogóle ma na koncie sporo ról filmowych. Poza tym w serialu pojawiały się od czasu do czasu gościnnie jakieś mniej lub bardziej znane twarze, np. Colin Farell, Brendan Fraser czy Michael J. Fox.
"Scrubs" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie
"Scrubs" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie
1 komentarz:
nic dodać, nic ująć:) wiele godzin dobrej zabawy:)))
Prześlij komentarz