wtorek, 27 września 2011

Robin Hood (2006-2009)



Właściwie waham się, czy zaklasyfikować ten serial jako historyczny, bo z rzeczywistością historyczną (kostiumy, rekwizyty, język, obyczajowość) nie za wiele ma on wspólnego. Podobnie zresztą, jak i z rzeczywistością fizyczną (strzały Robina trafiają do celu zawsze, nawet gdy strzela zza winkla. No, chyba że celuje w któregoś z ważnych schwarzcharakterów, na których śmierć scenarzyści nie mogą wszak sobie pozwolić przed końcem serialu), a miejscami i psychologiczną. Choć przyznać trzeba, że przynajmniej dwa pierwsze odstępstwa wydają się przez twórców zamierzone.

Co zatem pozostaje w tym serialu, co może skłonić do jego oglądania? Można wybrać spośród poniższych: uśmiech i ruchy Robina, bon moty Szeryfa, sarkazm Allana (zdecydowanie w czołówce moich ulubionych bohaterów), oddanie Mucha, no i najważniejsze: spojrzenie Guya. A, co tam: całokształt Guya! Nie będę raczej oryginalna, jeśli się przyznam, że oglądałam ten serial głównie dla niego -- a przynajmniej sięgnęłam po niego z jego powodu, konkretnie: grającego go Długonosego Ryszarda. A po sięgnięciu oglądałam dalej, bo chciałam się dowiedzieć, czy kiedykolwiek zmienia kostium (albo chociaż poprawia ten rozmazany eyeliner). No, a oprócz tego są jeszcze różnorakie emocjonujące przygody -- żeby nie było, że to serial wyłącznie dla kobiet.

Przyznać muszę, że przez większą część "Robin Hooda" traktowałam jego oglądanie jako guilty pleasure, takie to miejscami (a nawet przeważnie) głupie. A mimo to -- dziwnie wciąga:) Na swoje usprawiedliwienie mam to, że gdy ten serial oglądałam, było ciemno, zimno i ogółem paskudnie, a na takie warunki nie masz lepszej rady, niż radosny filmowy eskapizm. Tak więc czy żałuję czasu, jaki poświęciłam na obejrzenie tego wybitnego inaczej działa? A clue: no.

Znajomi:
Jak pisałam, sięgnęłam po ten serial ze względu na Ryszarda, o którym po raz pierwszy, ale nie ostatni, wspomniałam przy okazji "Spooks". Tu robi on to, co mu wychodzi najlepiej, to znaczy nosi się na czarno* (aby ułatwić widzowi odbiór i interpretację wydarzeń na ekranie, twórcy serialu ubrali negatywne postaci w czarne kostiumy. Żeby było konsekwentnie, gdy jeden z bohaterów na pewien czas zmienia stronę -- od razu zmienia również kostium) i Cierpi. Jest to cierpienie moralnie ambiwalentne, gdyż postać, którą gra, oprócz tego, że cierpi (dodajmy -- z nieodwzajemnionej miłości), dopuszcza się również czynów nad wyraz niegodziwych, tak więc widz sam nie wie, czy go nienawidzić, czy też mu współczuć, podejrzewając, że gdyby wyrwał się spod złego wpływu Szeryfa, a Lady Marian odwzajemniła jego miłość, miałby jeszcze szansę przejść na jasną stronę Mocy, jak pokazuje na przykład odcinek 2x10. A [spoiler]na końcu tak pięknie umiera,[/spoiler] że nawet widz o sercu tak zatwardziałym, jak niżej podpisana, może się wzruszyć (choć nie musi).

No dobra, ale dosyć już o Guyu. W końcu są tu też inni znajomi, na przykład jego przełożony, szeryf Vaisey (Keith Allen), który pojawił się, z jakiegoś powodu przybrany w różowe mysie uszy, w "Black Books" (3x04) i -- na chwilę -- w "Hotelu Babylon" (1x06). Wśród czarnych charakterów jest też cudownie psychopatyczny, spragniony miłości książę Jan -- w tej roli Toby Stephens. Z drużyny Robina wcześniej mieliśmy zaś okazję zobaczyć Allana (Joe Armstrong) w "Hustle" (7x02), Willa (Harry Lloyd) w "Doktorze" ("Human Nature" i "The Family of Blood") oraz braciszka Tucka (David Harewood) w "The Palace", "Hustle" (7x05) i "Doktorze" ("The End of Time"). No i jest jeszcze Izabella, którą trudno zaliczyć do którejkolwiek z powyższych grup bez zdradzania zbyt wiele -- Lara Pulver, która dołączyła do szpiegowskiej ekipy w nowej serii "Spooks" (gdzie zastąpiła Ryszarda -- ciekawy zbieg okoliczności, zważywszy, że tu gra jego siostrę) i "Sherlocka" (jako Irene Adler).

Poza tym, w mniejszych rolach, zobaczymy tu m.in. Tony'ego z "Hotelu Babylon" (2x02), Emmę z "Hustle" (1x09) i jednego z sierżantów nadinspektora Barnaby'ego z "Morderstw w Midsomer" (2x07), księżniczkę Eleonorę z "The Palace" (3x10 -- najidiotyczniejszy odcinek serialu, stojący w zupełnej sprzeczności z tym, co w nim pokazano do tej pory) czy Williama Szekspira z "Doktora" i Tully'ego z "Being Human" (w tym samym odcinku).

Na koniec podzielę się jeszcze pewną moją teorią. Otóż gdy pod koniec drugiej serii akcja serialu na chwilę przenosi się do Ziemi Świętej, a konkretnie do Acre (Akka, dziś w Izraelu), bohaterowie spotykają tam króla Ryszarda Lwie Serce we własnej osobie. Jego twarz wydała mi się znajoma -- w końcu skojarzyłam, że gra go ten sam pan (niejaki Steven Waddington), który grał Wielkiego Mistrza Templariuszy w szwedzkiej superprodukcji o Templariuszu Arnie Magnussonie. Film i ten sezon "Robin Hooda" powstały w tym samym roku. Stąd moja teoria, że producenci serialu, w ramach oszczędności, po prostu pożyczyli aktora od Szwedów -- i to najwyraźniej wraz z kostiumami, bo król Ryszard okazuje się nagle być Templariuszem (którym, o ile mi wiadomo, w rzeczywistości nie był -- ale słaba jestem z historii Wysp Brytyjskich, więc mogę się mylić). Tym bardziej, że przedstawione tutaj plenery podejrzanie bardziej niż na okolice Akki (która leży wśród zielonych dolin i wzgórz) wyglądają mi na okolice położonego na marokańskiej pustyni Ouarzazate, gdzie kręcono "Arna" (i gdzie kręci się większość europejskich i amerykańskich superprodukcji dziejących się w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Marokańczycy, wietrząc dobry interes, urządzili tam wielkie studio filmowe, witające przybyszów wielkimi, kiczowatymi statuami faraonów przed bramą wjazdową).

A tak nawiasem mówiąc, Ryszard Lwie Serce był ponoć kiepskim władcą, ale tradycja mówi o nim jako o bohaterze, bo miał dobry PR -- w postaci między innymi właśnie opowieści o Robin Hoodzie. W książkach Jana Guillou, na podstawie których nakręcono "Arna" (które, nawiasem mówiąc, również polecam), pojawia się na chwilę, jako zadufany, zainteresowany tylko turniejami rycerskimi i wybijaniem Saracenów głupek.

* Jeszcze nigdy nie widziałam Ryszarda w żadnym filmie, serialu ani wywiadzie ubranego inaczej niż na ciemno. Nawet jeżeli czasem jest to ciemny z bardzo kolorowymi akcentami.

"Robin Hood" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

Pierwsza część na YT

Brak komentarzy: